Nowe strony Lawla w poniedziałki i czwartki

Nowe strony Lawla w poniedziałki

Nie wiem, o której godzinie. Zadajecie zbyt wiele pytań na raz.

czwartek, 6 października 2016

Lawl #9

- Dlaczego taka trucizna sprzedawana jest w sklepach każdemu? A co jeśli kupią ją dzieci, które nie potrafią czytać? - Zastanawiał się Andrzej.
Kiedy wypowiadał słowo "dzieci", przypomniały mu się nieletnie bydlęta, które dręczyły go przez całą szkołę podstawową. Im bardziej je wspominał, tym bardziej przestało mu zależeć na ich losie.
- A niech żrą – Stwierdził, po czym poszedł wyrzucić papierek do kosza. Wygląda na to, że bardziej zależało mu na losie planety niż ludzi. Zaczął nawet poważnie myśleć nad zostaniem weganem, ale jego rozważania przerwało mocne klapnięcie w tył głowy.
- Podnoś je i zakładaj – Nakazał synowi Zbyszek, który rzucił Andrzeja sandałami w głowę.
- Dlaczego mnie rzuciłeś? Nie mogłeś mi ich podać? - Oburzył się chłopak.
- A nie mogłeś zamknąć mordy kiedy się odezwałeś?
Andrzej zrozumiał aluzję, usiadł na chodniku i właśnie zamierzał założyć pierwszy sandał.
- Gdzie kurwa, zabieraj nogę! - Zezłościł się ojciec.
- O co ci chodzi, przecież kazałeś mi je założyć.
- Ale zdejmij skarpetę!
- Nie nosi się skarpet do sandałów?
- Nie no, nosi. Ale nie upierdolone błotem!
Kiedy Andrzej uporał się z założeniem sandałów, wyruszył razem ze Zbyszkiem na miasto. Takie styuacje, kiedy spędzają razem czas, zdarzają się bardzo rzadko. Jeśli już do tego dochodzi, to w zasadzie niewiele się do siebie odzywają.
- Jak było w pracy? - Spróbował przerwać milczenie Andrzej
- Przecież pracuję w domu kurwa – Odpowiedział Zbyszek
Chłopak uznał to za dziwne, ponieważ nigdy nie wydział, żeby jego ojciec robił w domu cokolwiek produktywnego. Jaki mógł być zawód, a co za tym idzie nazwisko Zbyszka?
- A jaki masz zawód? - Zapytał Andrzej. Trochę głupio było mu pytać ojca o nazwisko.
- Pie... - Odpowiadał Zbyszek, ale nagle coś rozproszyło jego uwagę.
Rodzinka znajdowała się na dość długiej trasie rowerowej ciągnącej się wzdłuż rzeki. W pobliżu organizowany był wyścig kaczek po rzece. W chwili, kiedy Zbigniew odpowiadał na pytanie, rozległ się sygnał do startu.
"Piekarz? Pielęgniarz?" Zastanawiał się Andrzej – "A może coś jeszcze bardziej niesamowitego, tylko co? Zawodów jest przecież wiele..."
- Kaczki są takie majestatyczne – Opowiadać zaczął Zbyszek – Żaden inny ptak nie odbiera od ciebie kąska bułki z taką wdzięcznością, przy każdym kłapnięciu dziobem zdają się dziękować i życzyć wszystkiego najlepszego swojemu darczyńcy. Wiesz w ogóle dlaczego one są lepsze niż takie gołębie? Bo potrafią pływać! Mają takie super stópki i zapieprzają jak motorówki! Zobacz tylko, ja się znam na rzeczy, wygra ta z ósemką!
20 minut później:
*Wygrywa numer osiem! Gratulacje* - Rozległ się głos z głośnika
- Mówiłem ci kurwa, ta z ósemką miała takie udka, że nie było chuja żeby przegrała!
- Szkoda, że się spóźniliśmy, mogłeś postawić na nią pieniądze!
- A właśnie, jaki był kurs na ósemkę? - Zastanawiał się Zbyszek, po czym poszedł w kierunku kasy i zadał takie pytanie. Po otrzymaniu odpowiedzi wrócił do Andrzeja chwiejnym, niepewnym krokiem i odpowiedział:
- Siedemdziesiąt dwa do jednego. Za piątaka miałbym ponad trzy i pół stówy.
- A tak właściwie, skąd tak dobrze znasz się na kaczkach? - Dziwił się syn zdolnościami ojca
"Zaraz, czy on mówił o dawaniu bułek kaczkom? Chyba faktycznie jest Piekarzem i po prostu oddaje niesprzedane, wyschnięte resztki kaczkom! Polubił je i zaczął o nich dużo czytać, to zaczyna mieć ręce i nogi!" - Andrzej czuł, że rozwiązanie zagadki nazwiska jednego z ojców, jest już na wyciągnięcie ręki.
- Po prostu bardzo lubię kaczki... - Odpowiedział enigmatycznie Zbyszek.
- Więc jaki jest twój zawód? Pie...
- Pierdol się – Ryknął Zbyszek, nie mając zamiaru dzielić się z synem tą informacją
Potem szli dalej, po drodze rowerowej, jak za starych dobrych czasów. W milczeniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz