Nowe strony Lawla w poniedziałki i czwartki

Nowe strony Lawla w poniedziałki

Nie wiem, o której godzinie. Zadajecie zbyt wiele pytań na raz.

czwartek, 22 września 2016

Lawl #5

 Kiedy Andrzej dotarł do szkoły, jego uwagę zwróciło niecodzienne poruszenie. Wszyscy kierowali się w stronę sklepiku szkolnego.
"Czyżby rozdawali batoniki?" - Zastanawiał się Andrzej i postanowił to sprawdzić. Na miejscu okazało się, że sklepik był zamknięty, a podłoga w jego pobliżu niemalże w całości byla pokryta kałużą krwi.
- No nie. Jak zwykle się spóźniłem. - Zesmucił się Andrzej opuszczając głowę w dół. Wtedy to na podłodze zauważył jakąś kartkę. Czyżby kupon rabatowy na batoniki?
"Rzegnaj świecie" – taki napis widniał na kartce, która wylądowała w koszu.
- Te Andrzej! Co ty tam wyrzuciłeś do śmietnika?! - Krzyknął z końca korytarza "kolega" z klasy, Krystian Pucybut.
- Kupon rabatowy na batoniki. Wyrzuciłem go bo i tak nie mam pieniędzy – Odpowiedział Andrzej wzruszając ramionami.
Nagle podłoga zaczęła się trząść, a charakterystyczny szkolny szmer zamienił się w okrzyki bojowe przeplatane piskiem halówek. Około setka uczniów pognała w stronę śmietnika i zaczęła się walka o kupon. No i w efekcie krwi było tam potem jeszcze więcej. Nasz bohater postanowił jak najszybciej, ale po cichutku opuścić plac boju. Nie chciał myśleć co stanie się z nim jak prawda wyjdzie na jaw. Kiedy szedł przez korytarz, usłyszał głos mówiący do niego zza pleców.
- Jak tłum się zorientuje, jesteś martwy jak pani Sklepikarka. - Zapewnił Krzysztof Detektyw, uczeń z 2b, czyli klasy wyżej niż Andrzej. - Fuzja z Kasjerowem, krew, pożegnalna kartka, zamknięty sklepik. Wszystko wskazuje na to, że Sklepikarka podcięła sobie żyły zamknięta w sklepiku. Nie chciała czekać aż Kasjerzy zabiorą jej wszystko. Zastanawiasz się jak na to wpadłem? Powiem ci bo zdaje się, że nie znasz tu ludzi. Nazywam się Detektyw Krzysztof. Potrafię rozwiązać wszystkie zagadki.
- Wszystkie? - na twarzy Andrzeja zarysowało się zainteresowanie rozmówcą.
- Jasne, ale nie ma nic za darmo.
- Dam ci pół batonika.
- Żartujesz? Mam jeść po tobie ośliniony batonik?
- Możesz jeść pierwszy jak chcesz.
- Zgoda. Więc jaki jest twój problem?
- Chodź tu bliżej, nikt nie może tego usłyszeć.
Krzysztof zbliżył się i Andrzej zaczął mówić do niego szeptem.
- Ostatnio wypadł mi ostatni mleczak i-
- I chcesz wiedzieć dlaczego miałeś jeszcze mleczaka w liceum?
- Daj mi skończyć. Włożyłem mleczak pod poduszkę, a rano go tam nie było.
- I pewnie nie było pieniążka.
- Zgadza się. Nie było pieniążka.
- Chcesz żebym pomógł ci złapaćzłodzieja zęba, byś mógł dostać za niego pieniążek?
- Wystarczy mi sam pieniążek. Masz jakiś dla mnie?
- Poczekaj. Chcesz żebym dał ci pieniążek, a ty kupisz sobie batonik i dasz mi zjeść połowę?
- Możesz też wziąć papierek, jeśli chcesz. Ale na tym koniec negocjacji.
- Mam lepszy pomysł. Ja zaraz spuszczę ci wcir, a ty pozbierasz swoje zęby i kupisz sobie batoniki tylko dla siebie.
- A jak mam je pogryźć bez zębów debilu?
Andrzej przesadził i dostał obiecany wcir. Oczywiście nikt nie starał się w to mieszać, #spoleczenstwo i te sprawy. Zresztą kto by stawał w obronie "dziwoląga bez nazwiska". Kiedy Krzysztof zmęczył się obijaniem twarzy Andrzeja, wstał, splunął na przeciwnika i patrząc na swoje zakrwawione ręce przeraził się. "Posunąłem się za daleko" – pomyślał, po czym popatrzył na Andrzeja. Był cały we krwi, ale coś było nie tak. Na jego twarzy nie było nawet najmniejszej rany. - - Ta cała krew... jest moja?! Połamałeś mi ręce skurwysynie! - Krzyczał wściekły Krzysztof.
Jednak Andrzej nie słyszał, nie dlatego że mial to w dupie.

Po prostu z bólu stracił przytomność.

1 komentarz: